Lekcja z klasztoru Tangboche
Lekcja z klasztoru Tangboche
Anonim
Obraz
Obraz

Klasztor Tengboche

Jestem tutaj, aby wspiąć się na Mount Everest, ale trek na Everest jest zawsze punktem kulminacyjnym. W przeciwieństwie do moich poprzednich czasów, nie spieszymy się z dniami aklimatyzacyjnymi wbudowanymi w harmonogram, co daje mnóstwo okazji do zobaczenia Khumbu w zrelaksowany sposób. Uważam też, że to tempo bardzo sprzyja przygotowaniu się do nadchodzącego zadania.

Opuściliśmy Namche w łagodnych opadach śniegu, które podążały za nami aż do klasztoru Tengboche i naszej herbaciarni w Deboche. Odcinek wędrówki obejmuje dość stromy zjazd do rzeki i odpowiednią wspinaczkę pod górę do klasztoru. W jasnym słońcu może być uciążliwe, ale cieszyliśmy się chłodnymi temperaturami z niskimi chmurami i ciągłymi opadami śniegu, które pokrywały sosny, ale nie szlak. To było jak idealna kartka świąteczna.

Przybywszy do Rivendale Teahouse, zaledwie kilka lat, usadowiliśmy się w naszych dwuosobowych pokojach, czekając na naszych tragarzy, którzy przybędą z naszymi torbami. To wtedy opłaca się spakować zapasową koszulę do plecaka. Było tam kilka innych zespołów, więc wymieniliśmy się uprzejmościami i harmonogramami przed miłą kolacją i snem.

Jednak to wszystko było tylko wstępem do bardzo szczególnego dnia dzisiejszego. Po śniadaniu wróciliśmy błotnistym szlakiem do klasztoru Tengbouche. Jest to największy klasztor w Khumbu i dom Rimboche. Dziś jest również domem dla 45 mnichów, ale w minionych latach było ich dwa razy więcej.

Było zamknięte, ale jeden z naszych Szerpów znalazł mnicha piorącego ubrania i otworzył drzwi, abyśmy mogli bliżej zajrzeć do środka. Ściany są ręcznie malowane przez tybetańskich mnichów specjalizujących się w klasztorach, a rzeźby w drewnie są przepiękne. W dużej sali znajduje się niska ławka w kształcie litery U, na której mnisi siedzą do codziennych modlitw. W środku jest bardzo zimno, a do mocno skośnych okien wpada mało naturalnego światła słonecznego. Oczywiście ogromny Budda nadzorował wszystkie działania.

Umówiliśmy się, że wrócimy o 3:00, aby obserwować ich codzienną popołudniową modlitwę.

Obraz
Obraz

Gdy weszliśmy do klasztoru, zdjęliśmy buty i ustawiliśmy się w kolejce, aby usiąść pod zimną ścianą. Cieszyłam się, że założyłam kurtkę puchową. Mnisi siedzieli obok siebie owinięci ciężkimi szkarłatnymi szatami, wyglądając podobnie z krótko przystrzyżonymi włosami i skupionymi wyrazami twarzy. Zostaliśmy przywitani przyjaznym uśmiechem, dzięki czemu poczuliśmy się mile widziani w ich domu.

Modlitwy przypominają intonowanie niskim, monotonnym tonem słów, nie do odróżnienia dla moich uszu. Dwóch mnichów siedzących z boku ogromnych bębnów zwykle zapewniało jedyną przerwę w postaci rozbrzmiewającego łona, po którym następowały talerze ręczne. Najmłodszy mnich nalewał pozostałym mnichom gorącą herbatę mleczną. Trwało to godzinę.

Kiedy siedziałem, słuchając tych modlitw, wędrowałem do historii, którymi niedawno się ze mną podzieliłem.

Oto fragment opublikowany przez Kate na naszej ścianie wspomnień na Facebooku:

„Choroba zabrała mi babcię, którą znałem na długo przed końcem jej życia. Jej uśmiech zniknął. Nie znała już swojej rodziny. Szczególnie dla niej nie przychodzi mi do głowy nic bardziej okrutnego. Często zastanawiałam się, jak trudno mojej mamie być jedną z jej opiekunek, zastanawiając się, czy to może być kiedyś ona. Nie mogłem zapytać o to mamy, bo nie wiem, czy chcę znać odpowiedź.

Martwię się, ponieważ po prostu nie wiadomo wystarczająco dużo o tej przerażającej chorobie. Zastanawiam się oczywiście, czy moja mama to dostanie. Zastanawiam się, czy kiedyś też będę. Najbardziej miażdżącą częścią tej choroby było obserwowanie, jak wspomnienia babci znikają jedna po drugiej. Zawsze wyobrażałem sobie, że jednym z powodów, dla których żyjesz w pełni, jest to, że masz coś do odtworzenia, delektowania się, uczenia się i przekazywania w późniejszym życiu. Z pewnością nie jest to w porządku, aby zostać tego okradzonym i oczywiście choroba nie dba o to, jak cudowna była babcia.

Wiesz, wszyscy mówią o tym, jak choroba Alzheimera okrada tych, którzy ją mają, z ich wspomnień i prawdopodobnie niewiele rzeczy jest gorszych. Ale okrada też wspomnienia osób z otoczenia choroby. Okradło mnie to ze wspomnień babci bez Alzheimera. Niektóre z moich wspomnień uśmiechu babci są teraz zabarwione wspomnieniami jej smutku, kiedy zdała sobie sprawę, co się dzieje. Niektóre z moich wspomnień z jej hartu ducha mieszają się teraz z jej kruchością na końcu.

A od Ellen opowiedziała o śmierci matki w zeszłym tygodniu po długiej walce z chorobą Alzheimera. Rita opowiedziała mi o 6 miesięcznej rocznicy odejścia matki io tym, jak bardzo za nią tęskniła. I oczywiście pomyślałem o mojej własnej mamie, Idzie. Każdego dnia ktoś przechodzi przez te same doświadczenia końca życia, tak jak inni rozpoczynają walkę z chorobą Alzheimera.

Mnisi popijali gorącą herbatę mleczną, siedząc ze skrzyżowanymi nogami. Oddawali swoje życie hojności innych.

Gdy opuściliśmy ciemność i zimno, chmury przesunęły się, tworząc gobelin światła i cieni na tle wysokich, pokrytych śniegiem gór. Ale mogliśmy zobaczyć Everest wysoko na północy z charakterystycznym pióropuszem płynącym na zachód od szczytu. Spacer z powrotem błotnistym szlakiem wydawał się tym razem nieco łatwiejszy, nie wiem dlaczego.

Jak widzę ofiary mnichów, ofiary opiekunów i trudy życia; wspinanie się na najwyższą górę świata nie wydaje się takie trudne; jednak tak jest. Życie może być trudne i satysfakcjonujące. Dzisiaj podzieliłem się w nagrodę szczególnego miejsca.

Wspinać się na!

Alan

Wspomnienia są wszystkim

Obraz
Obraz
Obraz
Obraz

Arnette jest mówcą, alpinistą i rzecznikiem Alzheimera. W 2011 roku wspina się na 7 szczytów. Zdobył już szczyty Vinson i Aconcaguę, a pod koniec marca wyjeżdża na Everest. Wszystko po to, by zebrać milion dolarów na badania nad chorobą Alzheimera. Więcej można przeczytać na jego stronie.

Zdjęcia dzięki uprzejmości AlanArnette.com

Popularny według tematu