Paddleboarding na stojąco na Hawajach: wiatr i wieloryby
Paddleboarding na stojąco na Hawajach: wiatr i wieloryby
Anonim
Obraz
Obraz

Wyruszyliśmy w naszą podróż 7 kwietnia, zaczynając od wiosła przez kanał Alenuihaha, który oddziela Wielką Wyspę od Maui. Opóźniając nasz wyjazd z powodu sztormowych wiatrów na początku tygodnia, nie byliśmy pewni, czego się spodziewać po osławionym kanale. Został opisany jako jeden z najniebezpieczniejszych na świecie – Alenuihaha oznacza „rozbijanie wielkich fal” – nieprzyjazne miejsce dla łodzi, a tym bardziej dla 14-stopowych desek wiosłowych. Nie pomogło nam to, gdy wyniki wyszukiwania kanału skupiały się głównie na historiach o przetrwaniu. Nie powstrzymało nas to jednak przed próbami. Mieliśmy cel i zamierzaliśmy go zrealizować.

Kiedy prognoza pokazała załamanie pogody, zrobiliśmy nasz ruch. Wiedzieliśmy, że mamy małe okno i nie chcieliśmy przegapić naszej szansy na wyjazd. Wyruszyliśmy wcześnie rano z Keokea Park na Big Island i skierowaliśmy się do Hana na Maui. Warunki były niewiarygodne – nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego dnia na przeprawę. Wiatry były lekkie, a morza spokojne. Po trzydziestu minutach od wiosłowania zbliżył się do nas młody humbak. Przepłynął bezpośrednio pod naszymi deskami i aż do łodzi eskortowej, zanim odpłynął. To był niesamowity początek naszego wiosłowania.

Obraz
Obraz

Resztę dnia najlepiej opisać jako długą. Spodziewaliśmy się przeprawy za sześć lub siedem godzin, ale szybko zdaliśmy sobie sprawę, że to mało prawdopodobne. Wiosłowaliśmy nieprzerwanie przez cały dzień, walcząc z wiatrem po naszej stronie, łapiąc tyle fal, ile mogliśmy, i starając się zachować pozytywne nastawienie. Przeszliśmy przez szereg emocji: ekscytację, frustrację, ból i radość. Staliśmy w obliczu momentów, w których zastanawialiśmy się, czy kiedykolwiek się przeprawimy, czy po prostu dryfujemy na południe przez kanał. Big Island nie wydawał się mniejszy, a Maui zdecydowanie nie wydawał się większy. Chociaż kanał był tego dnia stosunkowo spokojny, miał swoje momenty. Wyzwał nas zarówno fizycznie, jak i psychicznie, popychając nas do granic. Ale nigdy się nie poddaliśmy. Wiosłowaliśmy dalej i po dziewięciu godzinach i ponad 40 milach udało nam się. Kiedy skończyliśmy, pomimo siniaków, obolałych i zmęczonych, staliśmy na deskach z uśmiechami na twarzy. Osiągnęliśmy to, co sobie założyliśmy i wspaniale było być po drugiej stronie.

Oprócz tych fizycznych problemów, codziennie trzeba stawiać czoła problemom logistycznym. Przygotowanie łodzi eskortujących, wypożyczonych samochodów, miejsc noclegowych i przenoszenie naszego sprzętu z miejsca na miejsce było trudne. To była zdecydowanie najbardziej stresująca część naszej podróży. Są dni, kiedy zamiast być na zewnątrz w wodzie, utknęliśmy w środku, próbując przygotować się do następnej przeprawy. To może być frustrujące, ale jest częścią przygody.

Pomimo tego, że przepłynęliśmy więcej 100 mil, czujemy się świetnie fizycznie. Byliśmy obolali po pierwszym kanale, ale trwało to tylko kilka dni. Emocjonalnie i mentalnie też nam idzie świetnie. Czasami stres związany z poruszaniem się tak często dopada nas, ale w większości udało nam się zachować zaskakująco spokój. Najtrudniejszą częścią jest aspekt mentalny. Kanał Alenuihaha między Big Island a Maui nauczył nas, jak ważne jest mentalne przygotowanie do naszych przepraw. Pomimo fizycznej możliwości przekroczenia kanału, była to mentalna walka, która prawie uniemożliwiła nam osiągnięcie sukcesu. W końcu jednak wiosłowaliśmy dalej i przepłynęliśmy.

Nie widzieliśmy żadnych stosów śmieci w oceanie, ale znaleźliśmy mnóstwo zanieczyszczonych plaż. Wydaje się, że najbardziej odizolowane plaże to te, na które najbardziej wpływają tworzywa sztuczne. Znaleźliśmy plażę na wyspie Lanai, która była pokryta gruzem – od szczoteczek do zębów po kleje w sztyfcie i żyłkę wędkarską. Smutno było widzieć tak piękną plażę zrujnowaną przez tak brzydkie odpady.

Ale w sumie wyjazd idzie jak na razie bardzo dobrze. Przepłynęliśmy pięć kanałów i wiosłowaliśmy wzdłuż jednych z najwyższych klifów na świecie! Na naszej nowszej przeprawie dołączyła do nas stado fałszywych orek – to było niesamowite. Wydawali się być ciekawi nas dwojga na środku kanału na naszych stojących deskach wiosłowych i żartobliwie pływali wokół nas i pod nami.

Jedną z rzeczy, których się nauczyliśmy, jest to, że bez względu na to, jak dużo planujesz i przygotowujesz, sprawy nie potoczą się tak, jak myślisz… i nie zawsze jest to zła rzecz. Do tej pory mieliśmy niesamowitą podróż i czekamy na to, co przyniesie kolejne przeprawa i wyspa.

Morgan Hoesterey i Jenny Kalmbach wystartowali 7 kwietnia 2010 roku z Wielkiej Wyspy Hawajskiej, wyprawę na desce wiosłowej Destination 3 Degrees. mile i dziewięć legendarnych kanałów na otwartym oceanie. Ich celem jest podniesienie świadomości i funduszy dla Fundacji Badań Morskich Algalita, która pracuje nad identyfikacją i zrozumieniem wpływu zanieczyszczenia naszych oceanów tworzywami sztucznymi oraz na życie morskie i łańcuch pokarmowy człowieka.

Zdjęcia: Góra autorstwa Ryana Lopossy, dół autorstwa Chrisa Aguilar

Zalecana: