Spisu treści:

7 pytań z Joshuą Hammerem
7 pytań z Joshuą Hammerem
Anonim
Obraz
Obraz

1) Zdecydowałeś się zostać korespondentem zagranicznym, jadąc autobusem z Peszawaru na przełęcz Chajber podczas podszkolnej wycieczki z plecakiem w 1981 roku. Co się wydarzyło podczas jazdy?

W Afganistanie toczyła się wojna. Związek Radziecki dokonał inwazji zaledwie kilka lat wcześniej i tak naprawdę była to odkryta część świata – prawdziwe wymiary tego konfliktu. To był zupełnie inny czas. Wiadomości rozchodziły się wtedy znacznie wolniej. Było to również bardzo trudne miejsce do spenetrowania. Tak więc świadomość, że są miejsca na świecie, w których działy się ważne i straszne rzeczy, które były w dużej mierze nieznane światu zewnętrznemu, zdecydowanie zainteresowała mnie całym pomysłem zostania korespondentem.

2) Jak zacząłeś?

Miałem długą trasę okrężną. Po kilku latach w Azji wróciłem do Nowego Jorku i szybko wciągnąłem się w całą scenę lat 80-tych. Poszedłem do pracy dla People Magazine i przez całą dekadę prowadziłem bardzo wygodne życie w Nowym Jorku, pracując jako wolny strzelec dla magazynów takich jak Manhattan, Inc., GQ i Esquire. Ale to dręczące pragnienie podróży autobusem po studiach nigdy tak naprawdę nie odeszło. Więc po dostaniu się do Newsweeka w zasadzie załatwiłem sobie drogę do pracy jako korespondent zagraniczny w Afryce.

3) Więc posady szefa biura były realizacją twoich marzeń o podróżowaniu z plecakiem po studiach?

Absolutnie. Zawsze czułem, że moja pierwsza praca jako korespondentka magazynu w Afryce, kiedy cały chaos wojny i konfliktów oraz niewiarygodnie dramatyczne historie działy się jedno po drugim w Somalii, Rwandzie, Afryce Południowej, a potem w Zairze. To była po prostu najlepsza praca korespondenta zagranicznego, jaką można było mieć. Nieustannie zdumiewało mnie, że ktoś dobrze mi płaci za wykonywanie tego rodzaju pracy i przebywanie w otoczeniu podobnie myślących ludzi w tym bardzo egzotycznym – choć często brutalnym – ale także niesamowicie fascynującym i pociągającym świecie. W pewnym sensie czułem, że zrealizowałem ten sen, który miałem 10 lat temu.

To były małe jednoosobowe biurka. Miałem asystenta-kierownika biura, ale w zasadzie to ja podróżowałem. Wszystkie te prace szefa biura były pracą w podróży lub ja zmieniłem je w pracę w podróży. Polegały na wymyślaniu pomysłów, historii, jeździe w trasę i ich realizacji. W pewnym sensie było to idealne szkolenie do pracy, którą teraz wykonuję.

4) Jak twój obecny występ jako freelancer wypada w porównaniu z twoimi poprzednimi stanowiskami szefa biura?

Cóż, pod koniec 17-letniej kariery w „Newsweeku” zrobiłem prawie wszystko, co mogłem w tym magazynie. Wysłali mnie na cały świat i traktowali mnie niesamowicie dobrze, ale w pewnym momencie po prostu chciałem czegoś spróbować Nowy. Pomysł, by zebrać całą tę globalną wiedzę i spróbować napisać własny bilet, był dla mnie bardzo kuszący i stanowił wyzwanie. Podobał mi się też pomysł pisania długich narracji dziennikarskich, w przeciwieństwie do artykułów z „Newsweeka”. Pomysł stworzenia własnego harmonogramu, aby poświęcić trochę więcej czasu, aby nie być całkowicie świadomym moich pracodawców, dokąd pójdę… To było dla mnie ekscytujące i musiałem spróbować. Ale wiesz, czasami zdecydowanie tęsknię za komfortem, korzyściami i siatką bezpieczeństwa pracy korespondenta. Ale z drugiej strony te miejsca pracy już nie istnieją. Z wyjątkiem garstki ludzi z The New York Times i The Washington Post, to już przeszłość. W pewnym sensie wyszedłem we właściwym czasie.

5) W przypadku Outside omówiłeś historie na różne tematy, począwszy od obozów uchodźców w Czadzie (Heartbreak. Chaos. Mayhem. Hope? z naszego wydania z grudnia 2009 r.),) Przemysłu liści koki w Boliwii (Coca is It! z naszego wydania z grudnia 2007 r.) i fascynacja mordercy Wielką Stopą w Parku Narodowym Yosemite (The Yosemite Horror z naszego wydania z listopada 1999). Czego szukasz w opowiadaniu?

Szukam dobrej narracji. Dobra historia często polega na tym, że bohaterowie znajdują się w niebezpieczeństwie, a następnie muszą się z niego wydostać lub postać w kryzysie. W przypadku Boliwii była to fascynująca polityczna opowieść o wielkiej i nieco dziwacznej zmianie zachodzącej w społeczeństwie z implikacjami dla Stanów Zjednoczonych. Chociaż szerszą kwestią była legalizacja liścia koki i jej implikacje dla Boliwii i świata, musiałem wtedy wyjść i znaleźć sposób na opowiedzenie historii poprzez postacie i zilustrowanie tej nowej rzeczywistości politycznej anegdotami, scenami i postaciami. Więc szukam dramatu i ten rodzaj ma wiele różnych definicji. Zarzuciłem dość szeroką sieć.

6) Twój najnowszy artykuł „Outside”, A Mountain of Trouble z numeru z maja 2010 roku, opowiada o trzech młodych turystach uwięzionych obecnie w irańskim więzieniu po przekroczeniu granicy wzdłuż irackiego Kurdystanu. Jeden z jeńców – Shane Bauer – jest początkującym dziennikarzem. Jeśli być może przesuwał granice, aby uzyskać dobrą sensację, czy jego historia współgrała z twoją przeszłością zgłaszania się z niebezpiecznych miejsc?

Absolutnie. Z łatwością mogłem sobie wyobrazić, że jestem w ich wieku i pozycji i robię coś dokładnie tak, jak oni. Może byłbym trochę lepiej poinformowany przed wyruszeniem w podróż, ale nie mogę wykluczyć, że znalazłem się na ich miejscu. Więc na pewno było w tym trochę empatii. Byli to młodzi globalni nomadzi, taka osoba jak ja w ich wieku. Bardzo mocno związałem się z ich sytuacją. Jeśli spojrzysz na moją stronę internetową – joshuahammer.com – zobaczysz, że faktycznie zostałem schwytany przez bojowników w Gazie i Iraku, które były prawdopodobnie najbliższymi telefonami, jakie kiedykolwiek miałem. Zgubiłem się też podczas trekkingu w Nepalu, wędrując całkowicie zdezorientowany w wysokich Himalajach przez bardzo przerażające 12 godzin sam na wysokości około 13 000 stóp. Moje problemy nie miały do końca politycznego kontekstu ich historii, ale kłopoty w górach to także coś, do czego mogę się odnieść. Tak więc miałem różne bliskie wezwania wszystkich opisów - polityczna i po prostu dezorientacja w dziczy. W Nepalu, który był wiele lat temu, godzinami schodziłem w dół po zgubieniu szlaku i wreszcie znalazłem chatę, pierwszą oznakę cywilizacji po godzinach w totalnej dziczy. Stamtąd dotarłem do wioski. W przypadku porwań/wzięcia zakładników po prostu miałem szczęście i mogłem się wygadać.

7) Powiedziałeś, że stanowiska szefów biura już w większości nie istnieją. Jakie są twoje przemyślenia na temat przyszłości dziennikarstwa i jakie rady miałbyś dla początkujących pisarzy?

Cóż, myślę, że forma dziennikarstwa narracyjnego zawsze będzie w pobliżu. Myślę, że zawsze będzie rynek na takie rzeczy, jakie robią „Outside”, „New Yorker” czy „Vanity Fair”. Te długie, wciągające, narracyjne artykuły dziennikarskie w magazynach, które uwielbiam robić. Nie martwię się szczególnie przez następne 10 lat. Będzie rynek na tego typu pismo. Jeśli chodzi o kogoś rozpoczynającego działalność dziennikarską, która chce podążać ścieżką typową dla gazet i chce takiej kariery korespondenta zagranicznego jak ja, będzie to trudne. Po prostu uważam, że te prace już nie są dostępne i jest to dla mnie trochę smutne. Myślę, że coś pojawi się na swoim miejscu, ale nie wiem jeszcze, co to jest. Myślę, że za wcześnie, by mówić. Jesteśmy w okresie masowego wstrząsu i przemyślenia branży – New York Times postanawia zacząć pobierać opłaty za treści internetowe, ludzie szukający nowych modeli ekonomicznych, aby ten biznes był zrównoważony… Z pewnością nie sądzę, że jest to koniec dziennikarstwa, ale to początek czegoś innego. To znaczy, gdybym był teraz w szkole dziennikarskiej, byłbym w wielkim stanie zamieszania.

Współautor książek redaktora Joshuy Hammera to Jokohama Burning, Pora w Betlejem i Wybrany przez Boga.

Zalecana: