Prawdziwe wyznania rowerzysty chodnikowego
Prawdziwe wyznania rowerzysty chodnikowego
Anonim

To prawda. Jestem szydercą rowerowym. Pozwać mnie.

Może nie jestem najbardziej nieustraszoną osobą na świecie – rozpieszczony mieszczanin, cenię sobie wygodę, a na dworze śpię tylko wtedy, gdy zasypiam na plaży – ale jeśli chodzi o jazdę na rowerze po mieście, Nie boję się łatwo. Na długo przed tym, jak Departament Transportu zaczął pokrywać ulice zielonymi ścieżkami rowerowymi, mieszałem to z taksówkami i furgonami z beztroską Kevina Baconesque. I chociaż doceniam naszą nową infrastrukturę rowerową, gdyby jakaś wrogo nastawiona do rowerów administracja burmistrza przejęła kontrolę i ponownie ją zniszczyła, jestem bardziej niż gotowy, aby kontynuować nieustraszony.

Nie powinno więc dziwić, że jako zaprawiony w bojach rowerzysta miejski nigdy nie czułem potrzeby jeżdżenia po chodniku*. Jest to nie tylko nielegalne, ale jeśli jesteś pewnym typem rowerzysty, jest to również trochę upokarzające. Ulice należą do nas, bez względu na to, jak wrogie mogą być, a wyjście na chodnik zamiast domagania się swojego należnego miejsca w ruchu ulicznym jest aktem błagania podobnym do umożliwienia liniom lotniczym wyboru dla Ciebie miejsca.

Ostatnio jednak zacząłem robić rzeczy nie do pomyślenia i regularnie jeździć rowerem po chodniku. Robię to tylko w pewnych bardzo ograniczonych okolicznościach. Konkretnie, po latach przerzucania moich dzieci przez najbardziej ruchliwą i najbardziej zniszczoną przez samochody część dzielnicy, aby zawieźć je do szkoły, w końcu zdecydowałem się podwieźć mojego młodszego syna do szkoły w linii prostej (a dokładniej, jako pieszy). leci) i przyjąć znacznie bardziej bezpośrednią i mniej napiętą trasę, która niestety wymaga jednego lub dwóch dłuższych odcinków chodnika rowerowego.

Ludzie na całym świecie często narzekają na jazdę na rowerze po chodniku. Słusznie. Bezpieczna przestrzeń dla pieszych jest cennym towarem w mieście i kraju zajętym przez samochody, a naruszanie tej przestrzeni, nawet welocypedem, jest okradaniem ludzi z ich najważniejszego schronienia. Jednocześnie nie są to zatłoczone chodniki Midtown, po których jadę tutaj. Nie ma pasów handlowych, a tylko okazjonalne budynki mieszkalne po bokach ścieżek, którymi jeżdżę, co oznacza, że ruch pieszy jest na tyle lekki, że czasami w ogóle nie napotkam pieszych.

Niemniej jednak byłam dość zaniepokojona, kiedy po raz pierwszy skierowałam swój rower na wcięcie na krawężnik i skosztowałam zakazanego owocu z chodnika. Jak zareagują ludzie? Czy będą się krzywić i piorunować? Czy spróbują mnie bić laskami i chodzikami? Czy wjechaliby we mnie swoimi wózkami-widmo, schronili się za zaparkowaną Kią, gdy starałem się wydobyć z tych wszystkich toreb z zakupami, i zadzwoniliby do władz?

Niemniej jednak byłam dość zaniepokojona, kiedy po raz pierwszy skierowałam swój rower na wcięcie na krawężnik i skosztowałam zakazanego owocu z chodnika.

Ledwie. Jeśli już, moja obecność wywołuje uśmiechy lub przeprosiny. Tak, przepraszam. Może to być spowodowane tym, że kierowcy nauczyli pieszych, by myśleli o sobie jako o narzucie i przeszkodach (ten, który tu chodzę! New Yorker w dużej mierze wymarł, a większość ludzi po prostu automatycznie ustępuje kierowcom, nawet jeśli nie powinni). Ale bez wątpienia dzieje się tak również dlatego, że mam małe dziecko na rowerze, a oni widzą mnie nie jako jednego z tych groźnych rowerzystów, ale jako głupiego tatę pogrążonego w ferworze wychowywania dzieci. (Ludzie mają tendencję do zapewniania ojcom z małymi dziećmi dodatkowej swobody, ponieważ po prostu zakładają, że utknęliśmy z dziećmi na cały dzień i nie mamy pojęcia, co robimy). jako rodzaj ludzkiej tarczy, aby odeprzeć krytykę za moją jazdę po chodniku, co w pewnym sensie jest prawdą, ale jaki jest sens posiadania dzieci, jeśli nie można ich wykorzystać raz na jakiś czas?

Od czasu do czasu jeżdżę też po chodniku ze starszym synem, który jeździ na własnym rowerze, ale dopiero uczy się podstaw jazdy w ruchu ulicznym. Prawo w Nowym Jorku mówi, że dzieci mogą jeździć po chodniku, jeśli mają mniej niż 12 lat i na rowerze z kołami o średnicy mniejszej niż 26 cali. Nie ma wyjątku dla towarzyszącej osoby dorosłej. Dlatego, aby być w pełni zgodnym z prawem, musiałbyś zacieniać je z ulicy z rzędem zaparkowanych samochodów między tobą, co jest praktycznie niemożliwe i jest świetnym sposobem, aby dostać się do drzwi. W naszej okolicy wspólne chodzenie na chodnik nie stanowi większego problemu z powodów, które przytoczyłem powyżej, ale są ogromne obszary miasta, w których jazda z dzieckiem jest praktycznie niemożliwa poza umożliwieniem mu jazdy w kółko z przodu swoich budynków mieszkalnych.

Przez większość czasu czuję się komfortowo (lub przynajmniej zrezygnowałem z) jeżdżenia z moimi dziećmi po chodniku i chociaż moja jazda po chodniku może być nierozważna, nie jest to tak aspołeczne, jak wsiadanie do samochodu i przyczynianie się do tego jest porzucenie szkoły. Wiem też, że nadejdzie czas, kiedy oboje moje dzieci będą na tyle duże, że nie będzie już konieczne robienie tego, co robię. Tymczasem jestem uprzejmy aż do przesady i zsiadam i chodzę na rowerze przy najmniejszych oznakach potencjalnego konfliktu.

Jednak bardzo mnie też nie podobało, że muszę jeździć na rowerze po chodniku, ponieważ tak jak ja, widzę, jak łatwo byłoby miastu po prostu zainstalować ścieżkę rowerową na mojej trasie. Naprawdę, wystarczyłoby pomalować ulicę i (sapać!) usunąć trochę miejsca parkingowego, a wtedy jazda na rowerze byłaby łatwym i oczywistym wyborem dla wielu, wielu innych osób.

Miasta w całym kraju nadal instalują ścieżki rowerowe, dzięki czemu rowerzyści (i kierowcy!) są wymiernie bezpieczni. Ale w pewnym momencie jedyną znaczącą miarą sieci rowerowej jest to, czy umożliwia ona każdemu – zwłaszcza dzieciom – dotarcie tam, gdzie jadą na rowerze, bez konieczności jeżdżenia po chodniku. Każde miasto, nawet w najmniejszym stopniu poważnie podchodzące do kwestii poprawy płynności ruchu, bezpieczeństwa i jakości życia, powinno umożliwiać każdemu, od zaciekłego rowerzysty miejskiego po 10-latka na 24-calowym rowerze, podróżowanie po swoich dzielnicach bez nawet krótko biorąc pod uwagę samochód lub chodnik.

A jeśli twoje miasto jest nękane przez tych nieznośnych rowerzystów chodnikowych, nie oznacza to, że rowerzyści są źli. Oznacza to, że infrastruktura rowerowa Twojego miasta jest do niczego. To jest prawdziwy problem.

*Pamiętaj, że mam na myśli konkretnie miasta. Jeśli utknąłem głęboko na przedmieściach, gdzie są tylko samochody, pojadę wszędzie, gdzie muszę, aby przetrwać, w tym przez twoje podwórko. Sobie z tym poradzić.

Zalecana: