Spisu treści:

Nie ufaj etykiecie na swoich suplementach
Nie ufaj etykiecie na swoich suplementach
Anonim

Nie zawsze opowiada całą historię. Niezależni testerzy przybyli, aby wypełnić luki.

Tod Cooperman prowadzi ten sam sposób, w jaki przyjmuje suplementy diety: w rozsądny i rozważny sposób. Jest piątkowy poranek w lutym, a on zabiera mnie do swojego biura badawczego, apartamentu na wzgórzach New Jersey, mniej więcej godzinę drogi od Nowego Jorku, gdzie ma wystarczająco dużo witamin, mikstur ziołowych i sproszkowanego bulionu kostnego, by zadowolić dzień zagłady prepper. Kiedy przyjeżdżamy, pudła zielonej herbaty wylewają się z wypchanych na podłodze skrzynek. Półki wyłożone są butelkami zawierającymi miłorząb, ashwagandha i CBD. Cooperman bierze kilka tabletek octu jabłkowego. „Ludzie biorą to na utratę wagi” – mówi. „Ale stężenie kwasu octowego w tym jest tak wysokie, że powinno to być oznaczone jako trucizna”.

Cooperman uzyskał dyplom lekarza przed założeniem ConsumerLab, który od 19 lat bada suplementy diety. W dniu, w którym odwiedzam, Mark Anderson, kierownik badań, wyświetla kolorowy odczyt chromatografii cienkowarstwowej, który pokazuje, że wszystkie octy jabłkowe, które on i jego zespół testowali, pochodziły z prawdziwych owoców i nie były tylko suszonym rozpyłowo kwasem octowym (stara sztuczka z oszczędzaniem kosztów). Ostatnio jednak ConsumerLab wypuścił markę kapsułek z kurkumą, które, jak się okazało, praktycznie nie zawierały kurkuminy, składnika, który uważa się za skuteczny w jasnożółto-pomarańczowej przyprawie.

Takie odkrycia nie są rzadkością. ConsumerLab istnieje w dużej mierze dlatego, że Food and Drug Administration, agencja federalna odpowiedzialna za regulowanie wartego 30 miliardów dolarów przemysłu suplementów diety, nie ma uprawnień do nadzorowania suplementów w taki sam sposób, w jaki robi leki bez recepty. Oznacza to wyrywkową kontrolę federalnych pod kątem zgodności, ale pozwala producentom suplementów na samoregulację, chyba że pojawi się jakiś poważny problem. W rezultacie jakość jest bardzo zróżnicowana, a konsumenci często tracą wzrok.

W styczniu Biuro Suplementów Diety, oddział National Institutes of Health, opublikował arkusz informacyjny „Suplementy diety dla ćwiczeń i wyników sportowych”. Ale chociaż mówi, które suplementy mogą potencjalnie poprawić twoją wydajność, nie mówi ci, który produkt z białkiem serwatkowym jest obciążony cholesterolem ani który proszek z grochu ma znacznie więcej sodu niż twierdzi etykieta. Jak ujmuje to Cooperman, niezależni testerzy starają się odpowiedzieć na najbardziej palące pytania konsumentów dotyczące produktów. „Czy to bezpieczne? Czy będzie wchodzić w interakcje z wszystkim, co biorę? Czy w ogóle biorę to właściwie, we właściwej dawce? Czy powinienem go brać o określonych porach dnia? Czy ten produkt ma w ogóle to, co twierdzi?” on mówi. „W naszych raportach zajmujemy się wszystkim, co możemy, w całym spektrum pytań”. ConsumerLab opublikował recenzje ponad 100 rodzajów produktów, od witaminy C po sproszkowany bulion kostny i co roku dodaje około 16 nowych kategorii.

FDA wyrywkowo sprawdza zgodność, ale pozwala producentom suplementów na samoregulację, chyba że pojawi się jakiś poważny problem.

Ponieważ suplementy nadal zalewają rynek, nastąpił wzrost w niezależnych firmach testujących. Innym jest Labdoor, startup założony w 2012 w San Francisco, który ocenia różne suplementy w 100-punktowej skali pod względem dokładności etykiet, czystości, wartości odżywczej, skuteczności i bezpieczeństwa. Neil Thanedar, jej założyciel i dyrektor generalny, mówi, że testy firmy rutynowo weryfikują wysoko oceniane produkty. „Istnieją świetne proszki białkowe, świetne oleje rybne, świetna witamina D”. Ale jest tak wiele różnic pod względem jakości i ceny, mówi, że konsumenci często nie mogą odróżnić na podstawie etykiety, które produkty są warte swojej ceny. „Po prostu zakładasz:„ Och, wszystkie są proszkami białkowymi. Wszystkie są witaminą D” – mówi Thanedar. „Ale niektóre z największych różnic z dowolnej kategorii w sklepie dotyczą nawy suplementów”.

Nie wszystkie usługi testowe przyjmują to samo podejście. Organizacje non-profit, takie jak Farmakopea USA i NSF International, przyznają pieczęcie certyfikowanym suplementom. Labdoor zarabia na sprzedaży produktów poprzez polecenia kliknięć, ale jego oceny są dostępne za darmo; ConsumerLab ma model subskrypcji, naliczając użytkownikom opłatę za dostęp do swoich raportów. Jednak wyniki badań wyraźnie się pokrywają. Co zaskakujące, jeśli kupisz produkty od sprzedawców wielopoziomowych, takich jak Amway i Herbalife, lub jeśli zamówisz je w InfoWars, imperium medialnym zajmującym się spiskami, prawdopodobnie otrzymasz wysokiej jakości składniki w ilościach mniej więcej podanych na etykiecie. Haczyk polega na tym, że zapłacisz znacznie więcej niż za marki zwykle spotykane w GNC lub w supermarketach. Największe zróżnicowanie jakości dotyczy produktów ziołowych i złożonych preparatów, takich jak multiwitaminy i suplementy prenatalne. W przypadku większości jednoskładnikowych witamin i minerałów czynnikiem wyróżniającym wydaje się koszt, a nie jakość.

Jak większość z nas już słyszała, zarówno możliwe, jak i wskazane jest pozyskiwanie wszystkich niezbędnych witamin i minerałów z pełnowartościowej żywności. Mimo to ludzie, którzy pracują w tych usługach testowych, nie wahają się przyjmować suplementów. Thanedar, który ma 30 lat, używa witamin z grupy B, oleju rybiego i proszku białkowego. 55-letni Cooperman wybiera witaminę B12, witaminę D zimą i żelazo po oddaniu krwi. Ogólnie rzecz biorąc, tego rodzaju jednoskładnikowe witaminy i minerały zwykle są sprawdzane jako wolne od zanieczyszczeń i zawierające dawkę podaną na etykiecie. Ale chociaż znajdziesz na liście zalecane dzienne spożycie, „górne tolerowane limity” – punkt, po którym potencjalnie korzystny suplement może wyrządzić szkody – nie są czymś, co znajdziesz na etykietach. (Biuro Suplementów Diety, ConsumerLab i Labdoor podaje te liczby.)

Podczas lunchu pytam pracowników ConsumerLab o najgorsze produkty, z jakimi mieli do czynienia. Płynna kreatyna zwykle nie wystarcza, mówi Cooperman. „Nie kupuj żelków” – dodaje Anderson, mówiąc, że nie zawsze dostarczają żelazo i witaminę D, o których mówią. Cooperman mówi mi, że złożył wnioski do FDA na podstawie ustawy o wolności informacji i dowiedział się, że audyty agencji ujawniły między innymi problemy z kontrolą jakości i brakiem protokołów u 62 procent producentów suplementów w 2016 roku. sprytnie spojrzeć poza etykietę.

Ściągawka sportowca

Zgodnie z najnowszymi zaleceniami Urzędu ds. Suplementów Diety, te dopalacze mogą być warte twoich pieniędzy.

Badania sugerują, że Sok z burakówmoże poprawić wydajność i wytrzymałość, ale na razie pomiń proszek z buraków – nie wiadomo, czy zapewnia takie same efekty.

Kofeinamoże pomóc ci ćwiczyć dłużej i jest dość bezpieczny do 400 lub 500 miligramów - około czterech filiżanek kawy.

Kreatyna ładowanie, czyli przyjmowanie dużej dawki, a następnie mniejszych ilości „podtrzymujących”, pomaga dostarczyć mięśniom energii, ale tylko na krótkie okresy wysiłku. Pomyśl o treningu interwałowym o wysokiej intensywności, a nie pływaniu długodystansowym.

Poprawianie wszelkich braków w żelazomoże poprawić Twój trening, chociaż istnieje poważna debata i sprzeczne dowody dotyczące tego, co dokładnie kwalifikuje się jako „niedobór”.

Większość sportowców już spożywa odpowiednią ilość wysokiej jakości białka, ale białko uzupełniające wydaje się bezpieczny z umiarem. (To około 136 gramów dziennie dla osoby ważącej 150 funtów.)

Zalecana: