Ian Frazier o wolności swojego pierwszego lata #Vanlife
Ian Frazier o wolności swojego pierwszego lata #Vanlife
Anonim

W prostym życiu jest wiele szlachetnych cech. Ale jeśli chcesz komuś zaimponować, na litość boską, nie mów mu, że mieszkasz w swoim vanie.

Nie spodziewałem się, że to zadziała. Gdy tylko słońce uderzyło w niego rano - mniej więcej o szóstej rano, w czerwcu, w północnym Michigan - metal zaczął się rozszerzać w upale: cyk… cyk… cyk. Moje pierwsze lato mieszkające w mojej furgonetce, na kempingu Pigeon River w pobliżu miasta Vanderbilt, prawie nigdy nie udało mi się spać po świcie. I nie byłem przygotowany na to, że zrobiło się duszno z zakręconymi oknami przed komarami. Pomyślałem, że górne światło, które poluzowało się i zwisało na drutach nad prymitywnym łóżkiem ze sklejki i materacem z pianki gumowej, na którym spałem, wystarczyłoby do czytania. Nie było.

W dzisiejszych czasach ludzie naprawiają swoje samochody dostawcze, dekorują je i mieszkają w nich, i to jest rzecz. Kiedy zacząłem mieszkać w moim vanie, po trzydziestce, prawie nikt tego nie robił. Nikt nie mógł mi powiedzieć, jak by to było. Nigdy nie miałem pojazdu na mój adres, a z każdym dniem doświadczenie stawało się bogatsze lub gorsze, w zależności od twojej perspektywy.

Na przykład nie przewidziałem problemu z utrzymaniem mojego kempingu, kiedy musiałem jechać do miasta po piwo. Pod nieobecność furgonetki kemping wydawał się pusty. Kiedyś inni obozowicze zajęli miejsce pomimo mojej ważnej dowodu rejestracyjnego na słupku przy drodze kempingowej. Musiałem znaleźć nowe pole namiotowe, a żeby to się nie powtórzyło, rozbiłem mały namiot, który miał być miejscem zastępczym, gdy vana i mnie nie było. Namiot był żałosną sprawą, więc przeciekał, że używałem go tylko do przechowywania zapasowego koła, o które zacząłem się potykać, kiedy wstałem w nocy.

Ta konieczność też była trudniejsza niż przewidywano. Trzeba było dużo gadać, żeby dostać się z furgonetki do najbliższej toalety (lub, co bardziej prawdopodobne, do krzaków) iz powrotem. Potem przez chwilę leżałem bezsennie i patrzyłem na światło księżyca na zasłonach, które facet, który „dostosował” dla mnie furgonetkę, w zamyśleniu umieścił na tylnych oknach. Zasłony ozdobiono wzorem niebieskich linii, który dokładnie przypominał ślady opon.

W pobliżu płynęła rzeka Pigeon, jeden z cudów Michigan. Idąc za przykładem nieżyjącego już Jacka Gartside'a, wybitnego wędkarza muchowego, który latem spał w swoim samochodzie łowiąc ryby na wielkich rzekach Zachodu, spędzałem każdy dzień na rzece. Na eleganckim, piaszczysto-żwirowym dnie rośnie wiele rodzajów jętek, w tym olbrzymia jętka z Michigan, Hexagenia limbata, która pobudza pstrągi do szału, gdy wynurzają się ze żwiru do wylęgu. Jeśli kiedykolwiek zastanawiałem się, dlaczego leżałem w nocy bezsennie z głową wspartą na pokrywie silnika mojej furgonetki, wyjaśniał to widok wielkiego pstrąga potokowego siorbiącego zaklęcia z powierzchni.

W górę rzeki od kempingu rzeka płynęła przez posiadłość należącą do grupy, która podążała za guru jogi. Nie wiedziałem o nich nic poza tym, że czasami widywałem ich w mieście w ich żółtych szatach. Nikt nie łowił na „ranczo jogi”, jak nazywali je miejscowi, ale pewnego dnia, z ciekawości, udałem się w górę rzeki do tego obszaru, uważając, aby pozostać w rzece, aby nie przekroczyć granicy. Łowiłem mokrą muchę pod żeremami bobrów i zahaczyłem ogromną rybę, która dała mi nadzieję, dopóki nie złapałem jej w sieć i zobaczyłem, że to nie pstrąg, ale sieja, karmiąca się dnem. Spojrzałem w górę z tego rozczarowania i zobaczyłem młodą kobietę w bikini opalającą się na zboczu wzgórza.

Przywitała się, zaczęliśmy rozmawiać i wyszedłem z rzeki. Wydawała się mieć poczucie humoru. Powiedziała mi, że pracuje jako kucharka w centrum jogi, i śmialiśmy się z zabawnych nazw marek warzyw – „Patrz mamo!” na przykład markowe marchewki, które widzieliśmy w lokalnych sklepach. Po mniej więcej godzinie rozmowy zaproponowałem, że możemy się ponownie spotkać. Powiedziałem: „Jestem tuż obok. Mieszkam w mojej furgonetce.

Jedną z pierwszych ważnych rzeczy, których dowiedziałem się o mieszkaniu w moim vanie, było: nie mów ludziom, że mieszkasz w vanie. To znaczy, jeśli chcesz zaimponować. Nasza rozmowa prawie nie poszła dalej. Wszedłem z powrotem do rzeki, a wkrótce potem podleczył mnie facet na rowerze dirtowym, żeby się upewnić, że znowu się nie wydostanę.

Życie w ten sposób było niezręczne. Ale co do diabła, czułem się wolny. Spędziłem wiele nocy w furgonetce, a później jeździłem nim po całych Wielkich Równinach. Uwielbiałem zjeżdżać na pobocze i spać, a potem budzić się rano z furgonetką kołysającą się na wietrze i dookoła tylko preria i niebo. Furgonetka i ja wyglądaliśmy dość szkicowo; nikt nie zrealizowałby mojego czeku, gdybym podszedł do okienka w banku. Miałem tak wolną egzystencję, jak kiedykolwiek będę miał.

Redaktor współpracujący Ian Frazier jest autorem bestsellerów 12 książek.

Zalecana: